Pierwsze dni maja może nie rozpieszczały za bardzo pogodą, ale postanowiliśmy je wykorzystać najbardziej jak się tylko da, spędzić je aktywnie i ciekawie.
Na początek pojechaliśmy do Babci Basi i Dziadka Rysia, gdzie wymienialiśmy opony w samochodzie... Oczywiście "zimówki" obowiązkowo trzeba było umyć...
podpisać...
i potoczyć do garażu...
Następnie Dziadkowi Rysiowi pomóc przenieść wycięte brzózki z pola do pocięcia na opał.....
A w międzyczasie trzeba było jeszcze pokazać tacie jak się porządnie myje szyby samochodowe!
Na koniec pozwolili mi się trochę pobawić ;) A Dziadek powoził na taczce - świetna rozrywka i odrobina sportu dla Dziadka!
Następnego dnia pojechaliśmy do Babci Krysi i Dziadka Lutka, gdzie rozpoczęliśmy sezon grillowy, czego oczywiście nie widać na załączonych poniżej zdjęciach ponieważ najlepszy na świecie jest rosołek, ziemniaczki i kotleciki :)
A później oczywiście wożenie na taczce!
Kolejnego dnia trzeba było pojechać pomóc mamie w pracy, najfajniejsze było malowanie kredą po tablicy! Później obiadek i fruuuu do Nałęczowa.... Niech nikt nie myśli, że ten żółty motorek wystarczył, żeby tam dojechać ;)
Wieczorem przyszli do nas goście i było bardzo wesoło, bo byłem trzecim kotem ;)
Ostatniego dnia tego weekendu byliśmy w.......
ZOO!
Najfajniejsze były małpki i plac zabaw!
Korzystając z okazji pojechaliśmy na Starówkę zamojską poganiać gołębie...
i zjeść lody....
Czy Maksio był szczęśliwy w ten weekend? Czy te uśmiechy mogą kłamać? ;)))
POZDRAWIAMY NASZYCH PODGLĄDACZY - PODCZYTYWACZY!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz