Dwa tygodnie temu z dziadkiem Lutkiem, babcią Krysią i mamą Maks zawoził prababcię Halinkę na wakacje do Tarkowa do cioci Eli i wujka Adama.
Po drodze zatrzymaliśmy się na stacji, Maksio zainteresowany wielkim tirem poszedł z Babcią zobaczyć go z bliska. Wrócił z misiem, a pan z tira jeszcze zatrąbił i pomachał. Na cześć spotkania misio dostał imię Renault, czyli tak jak nazywał się tir.
U Cioci i Wujka było bardzo sympatycznie, Maksio przeganiał muchy, zmęczył Zulę ganiając ją za piłeczką, zwiedzał zakamarki, zajadał się "zegarkami", znajdował małe kotki, których nikt inny nie widział, chodził oglądać bociany w gnieździe, gwoździem programu było jednak siedzenie w dziadka samochodzie i trąbienie klaksonem.
A poniżej krótka fotorelacja z pobytu na wsi, z podziękowaniami dla Cioci za udostępnienie zdjęć :)
Siedzimy już w samochodzie, jedziemy - zadaję Maksowi pytanie, czy było fajnie? Słyszę krótką odpowiedź "Nie". Zdziwiłam się mocno. Ale dziś już się nie dziwię, bo to do tej pory standardowa Maksa odpowiedź na większość pytań.
Maks ogólnie rzecz ujmując jest na NIE :)))
Po czym po 5 minutach drogi usnął mocnym snem.....
Dziękujemy za miły dzień :*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz